poniedziałek, 2 kwietnia 2018

Chodzi lisek koło drogi

Zaczęłam pisać drugi tom dziecięcych wyliczanek. „Chodzi lisek koło drogi" to kolejna zagadka kryminalna, z którą musi się zmierzyć „Naki” czyli aspirant Konstanty Nakański.

Przecież ona wygląda jak mama! Ma takie same złocistoblond włosy, zgrabną sylwetkę i nawet jej uśmiech przypomina uśmiech mamy. Czyżby należała do rodziny? Może do niej podejść i zapytać?
    Za późno. Dziewczyna odwróciła się na pięcie i weszła na ścieżkę między blokami, a obserwujący ją człowiek przez chwilę stał nieruchomo, nie mogąc się zdecydować. Wreszcie dokonał wyboru i szybko ruszył jej śladem. Oddaliła się już znacznie, musiał więc podbiec, żeby ją dogonić.
     Odwróciła się na odgłos kroków i krzyknęła, widząc zbliżającą się, czarno odzianą postać, zaraz jednak roześmiała się sztucznie przyjaznym śmiechem profesjonalistki.
     – Tak cię przypiliło, słoneczko? To słodkie.
   Człowiek w czarnej niekształtnej bluzie nie odpowiedział od razu. Oddychał głośno, spazmatycznie, czy to ze wzruszenia, czy z powodu niedawnego biegu i odezwał się, dopiero gdy dziewczyna zaczęła wykazywać oznaki zniecierpliwienia.
    – Jesteś moją krewną? Przypominasz za wyglądu moją mamę…
   – Kurwa, trzymajcie mnie, bo nie wytrzymam! – wykrzyknęła i jednym ruchem dłoni rozpięła zamek kurtki, odsłaniając wielkie, nieco obwisłe piersi. W bladym świetle księżyca sutki wyglądały na niemal czarne, odcinając się ostro od bieli skóry. – Mamusia też takie miała? Pewnie jeszcze niedawno dawała ci cyca, frajerze. Chcesz se pomuldać? No problem, ale to kosztuje.
     Czarno ubrana postać nie potrafiła oderwać wzroku od tej wyzywającej nagości. Usta poruszały się, mamrocząc jakieś słowa, dłoń sama skierowała się do paska spodni. Dziewczyna uśmiechnęła się z zadowoleniem. Nie myślała, że tutaj, na osiedlu, uda jej się złapać klienta. A już była pewna, że będzie musiała dzisiejszą noc spisać na straty.
     – Chodzi lisek koło drogi…
     Drgnęła, usłyszawszy te słowa, wypowiedziane cichym, monotonnym głosem.
     – Jaki lisek? Pogięło cię?
     – Nie ma ręki ani nogi…
     Kobieta mimowolnie cofnęła się o krok. Od dawna pracowała w branży i nauczyła się wyczuwać zagrożenie. Już niejednokrotnie instynkt ostrzegał ją o niebezpieczeństwie, a teraz ten wewnętrzny głos mówił, że powinna jak najszybciej uciec. A nawet nie to, że mówił. On krzyczał.
     – Kogo pasem przyodzieje…
     Nieznajomy człowiek jednym ruchem wyszarpnął pasek ze szlufek spodni i zakręcił nim młynka, a ciężka klamra o centymetry minęła twarz dziewczyny.
     – Kurwa, ty pojebie! – wrzasnęła, zrywając się do biegu.
     Napastnik był szybszy. Pasek znów zawirował, a klamra opadła na głowę uciekającej. Kobieta potknęła się, przyklękła i wówczas dosięgło ją następne uderzenie. I jeszcze jedno, i jeszcze. Upadła, starając się osłonić głowę, lecz ból miażdżonych palców wkrótce stał się nie do zniesienia. Jak przez mgłę słyszała ciche, przypominające zaśpiew słowa człowieka, którego niebacznie wzięła za potencjalnego klienta:
     – Nie masz prawa wyglądać jak mama. Ona była dobra i szlachetna, a ty jesteś zwykłą kurwą. Muszę to zmienić, muszę obronić jej dobre imię…
     Uderzenie klamrą w twarz zabolało tak bardzo, że przez chwilę zmysły nabrały ostrości. Dzięki temu dziewczyna wyraźnie usłyszała następne zdanie:
     – …ten się nawet nie spodzieje.
     Pasek znów zaświszczał, raz, drugi, trzeci. Potworny ból nagle zmalał, skurczył się i odpłynął, i wreszcie nie było już nic.

Czarno odziana postać pochyliła się nad leżącą prostytutką i na widok zmasakrowanej twarzy jej usta wykrzywił grymas złośliwego triumfu. Wyprostowała się, robiąc krok w tył, potem następny. Nagle wzięła zamach i z całej siły kopnęła ciało.
     – Masz, ty kurwo – mruknęła, znów kopiąc leżącą. – Nikt nie będzie kalać imienia mojej matki. Jeśli to się powtórzy, zabiję. Od teraz ja jestem Liskiem i zniszczę wszystkich, którzy staną mi na drodze.
     Sięgnęła do przepastnej kieszeni bluzy, wyjęła małą plastikową zabawkę i rzuciła ją obok ciała, po czym spokojnymi ruchami wsunęła pasek w szlufki spodni i oddaliła się w stronę kiepsko oświetlonej ulicy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz